
Zamszowe "superstary" na mojej liście, rzeczy które "muszę mieć"
widniały chyba od zeszłego sezonu. Co prawda pierwsza myśl sugerowała
zakup tych w odcieniu szarości. Niestety podjęcie decyzji odkładałam w
czasie, sądząc że szara fanaberia odejdzie w zapomnienie. W momencie
kiedy już zdecydowałam, wymarzony model jednym słowem wyprzedał się i
te cudne szaraczki zniknęły mi z pola widzenia. Mówią, że czego oczy nie widzą, tego sercu
nie żal, jednak postanowiłam wszcząć poszukiwania idealnych, zamszowych butów. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że moja paleta barw poszerzyła się o kilka kolorów, których
dotychczas zupełnie nie brałam pod uwagę. Jak widać polubiłam się nawet
z czerwienią. Niemniej jednak, póki co "nasze relacje" nadal ograniczać
się będą jedynie w kwestii dodatków, tudzież delikatnych akcentów w
postaci szminki, czy też lakieru do paznokci. Wszem i wobec wiadomo, że
kobieta zmienną i być może z czasem polubimy się z czerwienią na tyle,
że w mojej garderobie zagości jakaś jej część, chociażby w
najjaśniejszym odcieniu czerwieni.